29 wrz 2010

17.08.2010




Ktoś, kto po raz pierwszy użył stwierdzenia, że po burzy zawsze wychodzi słonce miał dużo racji. Dzisiejszy dzień był takim słońcem, mimo tego, że pogoda za oknem na to zupełnie nie wskazywała.
Pół nocy lało jak z cebra, grzmiało, wiało. Nic nie wskazywało na to, że jakaś żywa dusza zjawi się na campie. A tu zdziwienie. Już od 7.30 dzieciaki się zbiegały. Wbrew pozorom, dużo radości sprawiła mi rozmowa z naszymi bossami – James'em i Moses'em. Fajnie jest powygłupiać, pośmiać i potańczyć. A to, że dzień był pozytywny to też kwestia tego, że zmęczenie nie było aż tak wielkie, a zieloni nie byli na samym końcu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz