To był mój tzw.'pierwszy raz'. Po raz pierwszy dzieliłam się swoim doświadczeniem SWMu i wrażeniami przed wylotem. A po za tym... Są ludzie, którzy mnie wspierają. I nie mówię tu o moich kochanych rodzicach i rodzeństwu, bo oni są bezkonkurencyjni. Ale o tych, którzy dają siłę i czas. Dziękuję Asi, która mnie dziś wyjątkowo wspierała, a wspiera od momentu, kiedy dowiedziałam się, że lecę. No i Ojciec Paweł. Jego uśmiech jest bezkonkurencyjny. Nawet stres na ambonie jest mniejszy :D
Misje to odjazd z miłości, dlatego warto poświęcić temu samego siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz